środa, 21 sierpnia 2013

choraaa.

Choroba mnie dopaaaadła. Wszystko wskazuje na anginę. Od poniedziałku gorączkuje, prawie nic nie jem, gardło boli, a wstanie z łóżka zajmuje mi ok. 10 min. Masakra, taka słaba to już dawno nie byłam.
Waga - 69,3 kg. Całkiem nieźle jak na tydzień nad morzem i ostatni weekend również nad morzem. Wszyscy chwalą moją figurę, na facebook'u, na imprezach, spotykając się ze mną. To miłe :) Im bardziej pracuje nad ciałem, im większe widzę efekty, tym czuję się atrakcyjniejsza. Faceci też inaczej na mnie patrzą. Może to głupie, ale cholernie motywujące :D Czuje, że wszystko idzie w dobrym kierunku .Że jestem coraz bliżej zaakceptowania własnego ciała i polubienia go! A przecież jak dobrze będę czuła się sama ze sobą to inni będą dobrze czuli się ze mną ;)

Jak to się dzieje,że jestem dla facetów "kumplem"? Nie widzą we mnie materiału na dziewczynę. Jestem przyjacielem, któremu można się wyspowiadać i poprosić o radę. Najczęściej oczywiście w sprawach miłosnych. Doradzam wszystkim, martwię się o nich i staram się doradzić najlepiej jak umiem. Tylko kiedy w końcu ktoś pomartwi się o mnie?




niedziela, 28 lipca 2013

zmęczona.

Padam... Dzień w pracy. 7 godzin przy piecyku z zapiekankami przy 35 stopniowym upale. Jestem wypompowana z mocy...
Nienawidzę upałów. Nie znoszę, nie cierpię, fuj! Jedynym plusem jest to, że dużo wody piję i mało jem, bo w ogóle nie jestem głodna. Najchętniej nie wychodziłabym spod prysznica.
W sobotę wyjazd nad morze. Czyli zaczyna się podświadome zaostrzanie diety.
Nie mam nawet siły na dłuższą notkę ...
Dobranoc, Kochane!


poniedziałek, 22 lipca 2013

hello! :)

Kochane, trochę mnie tu nie było, wiem, przepraszam. Ale taka zalatana byłam! :)
To może od początku :

Najpierw byłam 3 dni nad jeziorem, u kumpeli na działce.Było świetnie, tylko ja czułam się jak ogromny grubas. Mimo, że wszyscy chwalili moją figurę, zachwycali się jak to ja nie schudłam. Jednak nadal mam przed oczami ogromny brzuch i jeszcze większe uda.
Ledwo co przyjechałam do domu, następnego dnia na weekend do Warszawy! Emily w wielkim mieście! :D Warszawa wydała mi się taka ogromna, nie do ogarnięcia i chyba całe życie bym w niej błądziła :) Jednak weekend to za mało, żeby poznać miasto i myślę, że wybiorę się tam raz jeszcze :)
No i znowu ... Powrót z Warszawy - następnego dnia latanie i załatwianie książeczki sanepidowskiej, bo jest mi potrzebna do pracy. I najlepsza wiadomość - dostałam się na studia! Piszę do Was jako studentka I roku kosmetologii :) !
3 sierpnia nad morzeeee... Nie mam pojęcia ile ważę. Mam zamiar wejść na wagę dopiero 3 sierpnia rano :P . Chodzę na siłownię, ćwiczę. Ale ciągle mi mało, ciągle czuje się gruba... Może przesadzam? Paranoja?



Czy można wyłączyć uczucia i spotykać się z kimś tak po prostu? Dla seksu, dla fizycznej przyjemności? Gdzie jest granica między byciem zimną, bezuczuciową suką, a normalną dziewczyną, w której budzą się uczucia? Czy przekładanie seksu nad uczucia to już szmacenie się?


Maciee jeszcze - grubas w bikini! Mortadela na wakacjach! ;)




piątek, 5 lipca 2013

lipiec

Witamy w lipcu ;)
Zdałam maturę. Przedmioty podstawowe całkiem nieźle, gorzej z rozszerzonymi. Jednak i tak jest lepiej niż się spodziewałam. Myślę, że w tym roku przywitam się z kosmetologią. Za rok będę próbować na farmacje. Oby do Gdańska.
Dieta. Tak mi weszła w nawyk, że aż nie wiem co mam pisać. Trzymam się. Zdarza się zgrzeszyć, ale wszystko z głową. Teraz trochę zaostrzyłam przyznaje, czuje presje :D Coraz bliżej do wyjazdu nad morze.
Jutro jak będzie pogoda jadę wygrzewać się nad jeziorem. Aż się boje przymierzyć bikini.

Dotykamy gorącego garnka gołą ręką. Oparzyliśmy się. Co robimy następnym razem? Zakładamy rękawicę.
Wchodzimy w związek. Oddajemy się cali, otwieramy się przed drugą osobą. Nóż w plecy, złamane serce. I co? Co staje się tą "rękawicą" ? Tą ochroną? Nienawiść do mężczyzn/kobiet, sarkazm, cynizm? Uciekanie przed poznaniem kogoś nowego? A w momencie poznania chłód i niedostępność? Zawsze tak jest? Podświadomie się bronimy? Ale przecież przez to sami utrudniamy sobie znalezienie nowej miłości i szczęścia. Błędne koło?


Dziękuje za tyle pozytywnych komentarzy pod poprzednim wpisem:) Pisałam go "pod wpływem chwili", weny :P ciesze się, że został tak pozytywnie odebrany.
Barbaro Kowalska - Tobie szczególnie dziękuje. Po przeczytaniu Twojego komentarza a zwłaszcza tego "uwielbiam cię" poczułam jak wyrastają mi skrzydła:) Miło być dla kogoś motywacją :)




czwartek, 27 czerwca 2013

lubię ten świat.

Lubię ten świat diet i dążenia do perfekcji.
Lubię wiedzieć że mam maksymalną kontrolę nad sobą.
Lubię czytać Wasze blogi.
Lubię pisać swój własny.
Lubię czuć że jestem cząstką tego świata.
Lubię maksymalnie angażować się w odchudzanie.
Lubię Was wspierać.
Lubię gdy waga spada.
Lubię gdy ciuchy stają się luźniejsze.
Lubię gdy Wam udaje się odnieść sukces.
Lubię gdy ludzie mówią mi, że schudłam.
Lubię coraz lepiej czuć się sama ze sobą.
Lubię zdrowo jeść.
Lubię wyszukiwać w necie nowe thinspiracje.
Lubię ten wirtualny świat, do którego wchodzę i na chwilę odrywam się od rzeczywistości.


Jestem częścią tego świata i nie chcę stąd odchodzić.

piątek, 21 czerwca 2013

ach ten wirtualny świat

Kochane, dziękuje za tyle pozytywnych komentarzy :) Dajecie mi siłę i motywacje, żeby nie odpuszczać, pracować nad sobą i za kilka miesięcy znowu pochwalić się zdjęciami :). Bo tak naprawdę to dopiero początek, muszę jeszcze dużo nad sobą pracować, żeby doprowadzić ciało do perfekcji.

Upał jest straszliwy. Modlę się o burzę, ale chyba się nie doczekam. Przez taką pogodę jadłabym najchętniej owoce z jogurtem greckim (pycha, polecam! smakują jak lody :D) i piła wodę. Nie chce mi się robić obiadu, jak pomyślę o ciepłym posiłku to mi niedobrze. Wiem, że to nie jest zdrowe i korzystne. Dzisiaj zmusiłam się do pójścia do kuchni. Zrobiłam sobie kurczaka, przysypałam warzywami i tak wyglądał mój obiad :).
Lubię gotować. Ale w takich upał odechciewa mi się stać przy garach.


Jestem emocjonalną ruiną. Stworzyłam w okół siebie barierę, obrosłam w skorupę cynizmu i ironii broniąc do siebie dostępu. Odstraszam wszystkich, bo panicznie boje się, że ktoś przebije się przez tą zasłonę i mnie zrani. Tak właśnie jest, pora to sobie uświadomić. Zawsze jak zacznę się otwierać, zacznie mi na kimś zależeć, źle to się dla mnie kończy. I łatam dziurę jeszcze grubszą warstwą ironii i wszystkiego co odpycha - bo przecież tak jest bezpieczniej. Może ja nie powinnam nikogo mieć? Może się nie nadaje? Może nie umiem? Może mojej drugiej połowy nigdzie nie ma i nie powinnam pchać się do miłości. Powinnam być sama.

Za tydzień wyniki. A co jak nie zdałam?



niedziela, 16 czerwca 2013

zdjęcia

Ależ ten tydzień zleciał. Zestarzałam się. 12 czerwca skończyłam 19 lat. Ostatnie naście! Bardzo bym chciała aby ten rok był jednym z najlepszych w moim życiu :)

Czekacie na zdjęcia widzę. No dobra, to dodaję! Ale się stresuje - nie macie pojęcia! :D Zdjęcia nie są przerobione, oszukane, podrasowane, ulepszone. Na każdym jestem ja. Tylko w innej bieliznie. :P zdjęcia u góry w czerwonym staniku  - styczeń 2013. Zdjęcia na dole w czarnym - koniec maja, początek czerwca 2013. Macie, oglądajcie! Daje Wam większą cząstkę siebie niż normalnie, nikt inny nie widział tych zdjęć :D


























sobota, 8 czerwca 2013

weź życie w swoje ręce!

Kochane, dziś nastał dzień w którym opierdoliłam samą siebie. Ostatnio miałam jakiś "gorszy okres", unikałam ludzi, chciałam tylko siedzieć w domu i nic nie robić. A dziś pomyślałam sobie :
- Cholera, dziewczyno. Weź się w garść. Siedzisz i użalasz się nad sobą. I co ty myślisz? Że jak tak będziesz   leżeć w łóżku to co? Chłopak sam zapuka Ci w okno? (no na pewno, tym bardziej, że mieszkasz na 3 piętrze), kilogramy same się zrzucą? Brzuch sam się wyrobi? Szafa sama zapełni się ciuchami? Włosy same odżyją, paznokcie pomalują, a uda ujędrnią? Na co Ty czekasz? Rusz dupę, napisz coś na blogu, pokaż dziewczynom, które czytają te twoje wypociny, że jesteś, żyjesz, podziel się energią! Wolisz spędzić całe wakacje w łóżku? Tak, a może frytki do tego?

No. Jak pomyślałam tak też zrobiłam :D Nie, to nie jest żadne "zaczynanie od nowa", "powrót" , bo ja nigdzie nie odeszłam. Jestem. I będę.

Jakiś bilans? Owszem.
Sukcesy :

- nie roztyłam się i nic nie wskazuje na to, żebym miała powrócić do wyjściowej wagi
- chodzę na siłownie. regularnie!
- jem zdrowo (tak były małe grzeszki, ale podstawą jest zdrowa dieta)
- mam w końcu mocne, długie paznokcie. pomalowane!
- kupiłam balsam brązujący po którym widzę efekty i smaruje się REGULARNIE! - czego robić nienawidzę
(dla zainteresowanych - Lirene, Body Arabica ja mam do jasnej karnacji, do ciemnej również jest ;))
-moje włosy zaczynają normalnie wyglądać
-pije regularnie czerwoną herbatę
-wczoraj namawiano mnie na frytki - dzielnie odmówiłam.

Porażki :
- zdarzyło mi się zgrzeszyć i zjeść coś czego nie powinnam
-nie wiem ile ważę -.- , chyba trochę przytyłam ale na pewno nie więcej niż 2-2,5 kg
-mam straszne humorki i wahania nastrojów
-odstraszam facetów, albo oni mnie  i chyba nigdy nie znajdę sobie nikogo
-ciężko idzie mi utrzymywanie porządku w pokoju
- uzależniłam się od kupowania butów.


No. Nie jest najgorzej myślę :D
Jedna z Was pod poprzednią notką poprosiła mnie o zdjęcia sylwetki. Dodam! W ciągu najbliższych dni. Już nawet zrobiłam ,ale nie mam po prostu zgranych. Trochę się boje Waszej reakcji, bo jestem wstydziochem :D

Trzymajcie się ciepło ! :*


Dziękuje. Że jesteście.

sobota, 18 maja 2013

wakacje

Wybaczcie mi to milczenie, ale miałam na głowie matury, stres i nie miałam kompletnie weny na pisanie, a nie chciałam Was zanudzać notkami w stylu "jezu nie zdam" :p
Rozpoczynam wakacje :) Do zdania został jeszcze tylko ustny angielski, więc mam nadzieje - formalność.
Wczoraj generalne porządki w pokoju! W końcu! Jak cudownie pozbyć się wszystkiego. Wyniosłam 3 worki notatek, zeszytów, książek, karteczek, pierdół. Co więcej, pozbyłam się chyba 5 par spodni. I wiecie czemu? Bo wszystkie były na mnie za duże! :D A to oznacza, że czekają mnie zakupy. Nowych, MNIEJSZYCH ubrań!

Nie wiem ile ważę. Przyznaje się bez bicia. Teraz jestem przed okresem, więc na wagę wejdę jakoś za tydzień i zobaczymy co tam ciekawego pokaże :) Później rzucam ją w kąt i zaczynam modelować brzuszek :) Wiem, że przez ćwiczenia waga idzie w górę, więc lepsze będzie kontrolowanie wymiarów :)
No i oczywiście wracam na bloga, na pełen etat! :)

;*

piątek, 26 kwietnia 2013

to już jest koniec ...

Niee, nie bloga :) Liceum! Dziś, dokładnie o godzinie 12 odbędzie się "pożegnanie maturzystów" . Dziwnie się czuje. Nie sądziłam, że ta chwila nadejdzie tak szybko! Pamiętam, pierwszy dzień szkoły średniej - jakby to było wczoraj! 3 lata zleciały nawet nie wiem kiedy. Jakieś podsumowanie?
Hm..licealne życie to piękny okres w życiu. Wiele razy wkurzałam się na nauczycieli, kolekcjonowałam jedynki, poprawiałam 500 razy oceny, bałam się matematyki...Teraz jak o tym myślę to uśmiecham się sama do siebie. Poznałam wspaniałych ludzi, mam cudowne wspomnienia. Kombinowanie co by tu zrobić, żeby nie pisać sprawdzianu, wagary, imprezy, wycieczki. Mam w klasie grupkę osób z którymi bardzo się zżyłam i mam nadzieje utrzymywać kontakt, chociaż z niektórymi. Wiadomo, że licealne przyjaźnie mogą okazać się bardziej trwałe niż te z gimnazjum ;p . Wiem, że jak będę mijać moją szkołę, jadąc tramwajem czy autobusem to zawsze się uśmiechnę i na serduchu zrobi się jakoś tak cieplej. Mimo, że tyle razy powtarzałam, że jej nie cierpię i jak najszybciej chcę ją skończyć.
Teraz już "tylko" zdać maturę. Dzisiaj odstresowanie - jedziemy na działkę do koleżanki na grilla.
A no i zapomniałabym o najważniejszym ... :D waga z rana ... 69,7 ! Wiecie co to oznacza?! Wiecie? Oczywiście, że wiecie! II cel - OSIĄGNIĘTY ! jaka to radość zobaczyć 6 z przodu ! Tak długo wyczekiwaną, wymarzoną! Ciężko pracowałam na to! I co można? I to przy zdrowym odżywianiu, bez głodówek i katowania siebie drastycznymi dietami. MOŻNA! Dziewczyny nie poddawajcie się, za nic w świecie, nigdy, przenigdy! Walczcie! Bo można! Wszystko można, trzeba tylko chcieć!
Spadek wagi dał mi kopa do działania. Kolejna motywacja! Żeby pracować na siebie! Wymodelować ćwiczeniami ciało, które ma szansę stać się zajebiste :)   ...a no i kolejny cel osiągnięty - zmieszczę się dzisiaj w sukienkę! :D
Siły Kochane! Siły! :)


   porcja thinspiro :)




piątek, 19 kwietnia 2013

I believe !

Trochę mnie nie było. Ale już jestem, żyje, oddycham.
Miałam jakiś chwilowy spadek formy, małego doła. Przeszło :) Wzięłam się do kupy i idę dalej przez życie :)
Nie mam faceta? Nie mam, ale narzekanie nie sprawi, że on nagle się zjawi. A szukanie na siłę nie ma sensu. Przyjdzie czas na miłość. Kiedyś pojawi się ktoś z kim będę szczęśliwa. Wiem to. Na pewno warto poczekać. ;)
Dzisiaj prawdopodobnie był mój ostatni dzień w życiu w szkole. Tylko w poniedziałek tam muszę wpaść na godzinkę, załatwić formalności .Jak się czuje? Dziwnie. Jakoś to do mnie nie dociera :D wolność!
Teraz tylko matura. Boje się, ale jestem z siebie dumna, bo praktycznie każdą wolną chwilę wykorzystuje na naukę, rozwiązywanie zadań. Jeżeli nawet nie pójdzie mi w tym roku i wyniki będą takie sobie to wolę mieć świadomość, że nie mogę sobie nic zarzucić, że się uczyłam i po prostu mi nie poszło. Lepsze to niż spieprzenie matury z premedytacją, doskonałą świadomością że nic nie zrobiłam i zmarnowałam cały rok.
Wiosna wybuchła. Nareszcie. Od razu lepszy humor i większa chęć do życia.
Diety nie zwalam. Tak weszła mi w nawyk, że teraz nawet się nad nią nie zastanawiam. Robię wszystko automatycznie i nie zaliczam wpadek.
Niedługo w końcu zacznę ćwiczyć na dobre. Bo co z tego, że waga leci, skoro brzuch przypomina przekłuty balonik? Muszę wymodelować ciało, żeby z dumą pokazać się na plaży. Na wagę nie wiem kiedy wejdę. Podejrzewam, że w okolicach czwartku.
Wczoraj jadłam i jadłam i jadłam. Zdrowe posiłki, żadnych śmieci, ale miałam wrażenie, że cały dzień nic innego nie robię tylko jem. Spojrzałam w kalendarz - 27 dzień cyklu. No tak, to wiele wyjaśnia.
Teraz kawusia i Wasze blogi! Trochę Was zaniedbałam ostatnio. Wiem i przepraszam. Zaraz lecę posprawdzać co tam u Was :)
A później - ssaki i nagonasienne. Och jeny jeny, niech już będzie po wszystkim.




sobota, 13 kwietnia 2013

czwartek, 11 kwietnia 2013

nigdy, ale to nigdy się nie poddawaj!

- **** jesteś na jakiejś diecie?
-hm... a co?
- bo chudniesz w oczach!

Dzisiejszy dialog z kumplem na lekcji. Coraz więcej osób mówi mi, że schudłam. Jest cudnie! <3



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

spadek

Waga z rana - 71,4 kg. To oznacza kolejny kilogram mniej i już tylko 1,4 kg do osiągnięcia drugiego celu.
Chcę zrzucić jak najmniej do 26 kwietnia. Po co? Żeby dobrze prezentować się w sukience, którą planuje ubrać na zakończenie szkoły. Taki mam kaprys. Najchętniej poszłabym tam w pidżamie, ale skoro niektóre osoby będą mnie widzieć po raz ostatni w życiu i ja je też to chcę zapaść im w pamięci ;)
Tyle.
Życzcie mi powodzenia, a ja Wam życzę miłego dnia, Kochane ;)


sobota, 6 kwietnia 2013

walczyć o siebie.

Wiosna chyba powraca. Słońce nieśmiało wygląda zza chmury, śnieg topnieje. Nareszcie!
A mój żołądek jak wariował, tak wariuje. Przyczyny nadal nie odkryłam. Może mój organizm po zrzuceniu prawie 10 kg postanowił się zbuntować? W sumie mu się nie dziwie, po tylu latach niezdrowego jedzenia, dogadzania sobie chipsami i fast-foodami teraz próbuje go przeprogramować na zdrową żywność. Nic dziwnego, że zwariował. Nie wygra ze mną :D jutro przewiduje dzień warzywno-płynny. Niezbyt mi się to uśmiecha, ale muszę go jakoś oczyścić i przekonać, że to jednak ja mam racje ;)
Wagę sobie odpuszczam dopóki nie dojdę z własnym żołądkiem do porozumienia. Mam nadzieje, że nie zajmie mi to dużo czasu, bo chciałabym jak najlepiej wyglądać 26 kwietnia. Dzień zakończenia roku. Niech zapamiętają mnie jako fajnie ubraną, szczupłą laskę. A co! :)

Nauka pełną parą. Z biologią idę jak burza, z chemią podobnie. Ale nie czuję się jakaś super. Robię, bo robię, ale nie jest to gwarancją sukcesu. Dodatkowo zaczynam bać się ustnej z polaka.
Cały dzień nad książkami powoduje, że czuje się jeszcze bardziej samotna. Nawet po całym dniu rozwiązywania zadań nie mam się do kogo przytulić i komu pochwalić z tego co udało mi się zrobić. Wszędzie otaczają mnie zakochani, na fejsie pełno zdjęć i nowych statusów "w związku". A mój ideał gdzie?
Mam dziwne sny. Najpierw śni mi się matura, później chłopacy z którymi coś mnie kiedyś łączyło, później że gdzieś idę sama, ostatecznie się gubię i zapominam gdzie szłam. Paranoja.


"Bo jaki ty jesteś, mój świecie? Niby wszystko takie proste, wszystko ma swoje określone miejsce.Tylko, że ja nic z tego nie rozumiem, albo rozumiem, kiedy jest już za późno."
(B. Rosiek)

środa, 3 kwietnia 2013

bunt?

Powrót do szkoły. Już niedługo, zaraz koniec. Byle wytrwać.

Mój organizm odmówił współpracy. Buntuje się. Źle się czuję jak coś zjem. Biegunka, niedobrze mi, czuje się jakaś taka ciężka i zapchana.
Zatrucie? Niemożliwe, bo nie było czym.
Święta też nie są tu winne, bo nie jadłam dużo.
A odżywiam się przecież normalnie. Jem regularnie, zdrowo. Dziś zjadłam normalne śniadanie - musli z owocami, na obiad trochę makaronu, po drodze ze 3 wafle ryżowe. I jest mi znowu niedobrze, jakbym pochłonęła konia z kopytami.
Nie wiem kiedy wejdę na wagę. Pod koniec tego tygodnia, albo w następnym.
Muszę się jakoś zmotywować do ćwiczeń w domu. Nie lubię tego, bo nie mam po nich takiej satysfakcji jak po rowerze, basenie czy siłowni. Wiosna chyba nigdy nie przyjdzie, więc rower nie prędko na basenie jestem 1-2 razy w tygodniu, a na siłownię nie mam czasu, dopiero od czerwca planuje iść. Wiem, kiepska wymówka, ale szkoda mi marnować kasy na karnet i nie chodzić. To już wolę poczekać aż będę po maturze i będę miała więcej czasu.

A teraz książki wzywają. ;)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

święta święta i po świętach.

Laptop, pachnąca kawa i pół godziny przerwy na fejsa i bloga.
Jak tam Wasze świąteczne obżarstwo? ;) u mnie nie najgorzej, nawet jestem z siebie dumna. Jedynym grzechem jest cukierek i 3 łyżki sałatki w której składzie znalazł się majonez. Dziś mój żołądek się zbuntował. Po zjedzeniu miski żurku zrobiło mi się strasznie niedobrze i nie mogłam już nic więcej w siebie wcisnąć. Koło 15 zjadłam trochę sałatki owocowej i tyle. Nie mam w ogóle apetytu. Na szczęście od jutra już "normalne" jedzenie. Nie mogę się doczekać ukochanego musli na śniadanie.
Kwiecień. Miesiąc do matury. Dziś już kończę człowieka z biologii, jutro przyjdzie książka z zadaniami z roślin i zwierzaków, skończę bibliografię, do końca tygodnia skończę książkę potrzebną do prezentacji maturalnej, a dziś wieczorem jeszcze arkusze z matmy. Chemie z grubsza mam ogarniętą ale jeszcze trochę zadań czeka. Tak. Jezu, chyba zaczyna ogarniać mnie panika. A co jak nie dam rady? Chcę już być po tym wszystkim. Chcę już czerwiec.
Mój bałagan w pokoju przechodzi już wszelkie granice. Nie wiem jak to się dzieje. Sprzątam, sprzątam a za trzy dni wita mnie krzesło pełne ubrań, biurko zawalone książkami i pełno kubków na parapecie.

Wiosno, gdzie Ty jesteś do cholery?  






sobota, 30 marca 2013

świąteczne szaleństwo.

Kto to widział, żeby ze święconką iść w płaszczu zimowym, szaliku i zdać sobie sprawę , że jest więcej śniegu niż było w Boże Narodzenie?
Wielkanoc zawsze kojarzyła mi się z wiosną, słońcem, pąkami na drzewie i tulipanami w wazonie. A tu co? Zima na całego. Niedługo zapomnę jak wygląda świat bez tego białego obrzydlistwa na ziemi. A mój zimowy płaszcz chyba spalę.
Na fejsie gdzieś mi mignęło, że "wiosna nie przychodzi bo daje Ci ostatnią szanse na zrzucenie zimowych kilogramów" No coś w tym chyba jest :D

Dzisiaj porządki, porządki, gotowanie. Już sobie wymyśliłam jak przetrwać te święta. Mam zamiar zjeść gyros w wersji light (własnej roboty! :D jogurt naturalny z czosnkiem zamiast majonezu :P) , łososia w końcu! i trochę sałatki owocowej. I tak się będę bujać między tymi trzema potrawami. I nie tknę słodyczy.
Dzisiaj nie zjadłam dużo, nawet nie było kiedy, ciągle coś do roboty. Zjadłam tylko śniadanie i teraz trochę makaronu z sosem pomidorowym. Swoją drogą strasznie Wam polecam sosy pomidorowe w słoiczku z Lidla. Mają mało kalorii i w dodatku są w 100 % naturalne! Żadnych konserwantów i innych świństw.
Co do postanowień na święta, to nie oszukujmy się, nie spodziewam się wielkiego spadku wagi, ale byle nie przytyć. Może być nawet tyle ile jest teraz, byle nie więcej.
Ale po świętach może w końcu przyjdzie wiosna, basenik, rower, rolki, będzie pięknie :) Nie damy się! :)

Wytrwałości Kochane. :)




środa, 27 marca 2013

sukces!

Sukces, sukces, kolejny sukces :)
Wchodzę na wagę a tam 72,3 kg! :) Nie ma takiego spadku jak w zeszłym miesiącu, ale i tak jest mniej! To najważniejsze. A ja chcę mniej, mniej, coraz mniej. Jestem już tak blisko drugiego celu i 6 z przodu na wadze. Jestem z siebie taka dumna. Że wytrwałam, nie złamałam się ani razu i wybrałam zdrową dietę. A teraz widzę efekty :) Oby wytrwać do wakacji, do czerwca, aż zacznę chodzić na siłownie i porządnie modelować brzuszek. Będzie super! :)
Ja się chce to można, nie wolno się poddawać, trzeba być wytrwałym. I tej wytrwałości każdej z Was i sobie życzę! Oby się teraz nie poddać i nie złamać. Ta ciężka praca nie może pójść na marne.
Dziękuje Wam za wszystkie pozytywne komentarze, napędzają mnie do działania, dodają siły i dzięki nim się nie łamie.
Trzymajcie się! <3



wtorek, 26 marca 2013

wtorek

Wolnee, wolne, wolne :)
Cały tydzień wolnego bo rekolekcje. Mam dużo pracy, ale wszystko na spokojnie sobie ogarnę. :)
A jutro ważenie ... Trochę się stresuje. Chciałabym zobaczyć te 72 kg. Wtedy będę szczęśliwa. Ostatnio mało ćwiczę :/ Jem zdrowo, nie zawalam diety, ale ćwiczenia leżą. Czasem pójdę na basen i tyle. Chciałabym żeby już na dobre przyszła wiosna, poszłabym w końcu na rower, tak bardzo mi tego brakuje.

Napiszę Wam jutro jak tam waga i wymiary :D
Obym mogła się pochwalić, a nie wstydzić :)


czwartek, 21 marca 2013

.

Jak się czujecie w ten piękny, śnieżny pierwszy dzień wiosny? ;)

Dziś w ramach dnia wagarowicza postanowiłam zrobić dobry uczynek i poszłam oddać krew. Pierwszy raz w życiu! Troszkę byłam tchórzem, ale jak już wbicie tej dużej igły miałam za sobą, to było dobrze :D
Tylko ten prowiant później  ... 8 czekolad, grzesiek i soczek marchewkowo-owocowy. Coś a'la Kubuś. Wypiłam i zjadłam 3 kostki czekolady. Nie, nie mam zamiaru pluć sobie w brodę ;) Lepiej 3 kostki niż 3 tabliczki, to była moja pierwsza czekolada od 2 miesięcy i wiem, że jedzenie jej nie stanie się normą ;)
Po oddaniu krwi dobrze się czułam, dopiero jak wróciłam do domu i wdrapałam się na 3 piętro zrobiło mi się słabo.
Jutro ostatni dzień i wolne. Od poniedziałku rekolekcje, na które i tak nie chodzę, później święta.
Strasznie chodzi za mną ostatnio łosoś, och zjadłabym <3 mój tata robi takiego pysznego.

Coraz więcej osób mówi mi, że schudłam. Ach <3 ja dopiero będę chuda moi drodzy! :) Już niedługo!


   

jak już będę chuda, to wstawię tu swoje zdjęcie. Ale na to musicie jeszcze troszkę poczekać :D

środa, 20 marca 2013

wtorek

Czuje się jak wielka, spuchnięta, nadmuchana bania. Za 2-3 dni dostanę okres, to wiele wyjaśnia. Chodzę strasznie poddenerwowana, wszyscy mnie wkurzają. Nienawidzę tego u siebie. Mam straszne humorki i za nic nie mogę tego opanować. Zamykam się po prostu w pokoju, pozwalam żeby wszyscy zeszli mi z drogi i żebym ja na nikogo nie naskoczyła.
Za dwa dni pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, a za oknem śniegu po kolana. Dziś urządziłam marsz do biblioteki, po książki do prezentacji maturalnej. Zmarzłam jak nigdy. A pamiętam, że rok temu o tej porze już biegałam w wiosennej kurtce, a nie w zimowym szaliku jak teraz! :(
Mam wrażenie jakbym zjadła dziś za dużo. Nie tknęłam żadnego śmieciowego jedzenia, na które tak strasznie mam ochotę, tym bardziej teraz jak jestem przed okresem. Mimo to, czuje się jakaś "objedzona". 27 marca ważenie. Z każdego kilograma mniej się uciesze. Teraz niestety nie spodziewam się takiego spadku jak ostatnio. Wiadomo, na początku zawsze chudnie się szybko.  A święta to będzie prawdziwa próba charakteru. Nie lubię wielkanocy. Więc, po co mam tyć w święta, których nie lubię? ;)

Trzymajcie się ciepło! :)





niedziela, 17 marca 2013

'wszystko co dobre od początku ostrzega cię końcem'

Mój pokój, łóżko, herbata. Czyli to co uwielbiam najbardziej i miejsce gdzie czuje się najbezpieczniej. 
Właśnie wróciłam z pubu, z urodzin kumpeli, wcześnie bo rano mam chemię. 
Jestem w tak okropnym humorze ... Siedziałam tam a w okół prawie same pary. I ja. Sama, od zawsze na zawsze. Nie mam faceta, więc wcale nie powinnam ruszać się z domu. Moja najlepsza przyjaciółka ma chłopaka. Kocham ją całym sercem i życzę jak najlepiej, ale  imprezy nie wyglądają tak jak kiedyś. Niektóre odpuszczam, bo idzie ona z chłopakiem i 5 innych par. I co i ja? przyzwoitka? Oni będą tańczyć razem, przytulać się, a ja co? w środku? sama? Niektórzy powiedzą, że robię problem z niczego i przesadzam, ale te z Was, które były kiedyś w takiej sytuacji rozumieją. Nie ma chyba głupszego uczucia niż siedzieć wśród zakochanych, nie mając do kogo się odezwać. Bo oni siedzą przytuleni, zajęci sobą. Mam wrażenie, że wtedy wszyscy patrzą się co jakiś czas na mnie z politowaniem.
A gdzie jest ten ktoś kto mnie pokocha? Nie chodzi mi o przelotny romans, bo z tym nie problem. Wystarczy iść do klubu, a szansa na przelotną znajomość jest duża. Myślę o miłości, poczuciu bezpieczeństwa, budzeniu się przy kimś z pewnością, że on nadal uważa mnie za najpiękniejszą na świecie, w pidżamie, bez makijażu i z miotłą na głowie. Kogoś, dla kogo się nie liczy czy schudnę 5 kg czy przytyje 20. To ze mną jest coś nie tak?
Kiedyś był K., narobił mi nadziei, obiecywał. Powiedział, że będzie na mnie czekać, że jestem dla niego ważna i chce ze mną być. I chciał, do momentu, aż mi zaczęło zależeć. Jak zdecydowałam, że jestem gotowa na związek z nim - zniknął. Wymówka jaką mi zafundował była chyba najgorszą jaką usłyszałam w życiu. Złamał mi serce.
Później był B., na nim też mi zależało. Byliśmy razem, mówił, że kocha, ale tak naprawdę interesowało go tylko to co mam w majtkach i kiedy pójdę z nim do łóżka. Nie poszłam, całe szczęście. Zawsze jak chciałam wyjść na piwo z koleżankami była afera. W kłótni nazwał mnie kurwą, tylko dlatego, że czasem wychodzę z dziewczynami. Zerwałam. I to była najlepsza decyzja w moim życiu. On nie umiał mi nic dać, a ja byłam cała dla niego, nawet do głowy mi nie przyszło, żeby oglądać się za innymi. A B,? Do dziś mam dziwne przeczucie, że  mnie zdradzał. Kto tu kogo powinien nazwać kurwą? 
Później były jakieś przelotne znajomości, które kończyły się po kilku spotkaniach. Po co? Koiłam ból? Nie wiem, możliwe. I obrosłam w skorupę, chowam uczucia, wrażliwość. Ale ile można? Gdzie byłam jak rozdawali miłość? Czego mi brakuje? Jestem tak brzydka, gruba, głupia? Gdzieś na świecie musi być TEN właściwy. Tylko gdzie? I kiedy on się znajdzie? 
Ktoś sobie pomyśli - "Matko, jaka ckliwa notka, dziewczyno weź się za naukę a nie rozmyślaj o chłopakach." Ale tu już nie chodzi o myśl "chcę mieć chłopaka bo wszyscy mają!" Chcę uczucia, miłości, poczucia że mam kogoś kto mnie przytuli gdy mi źle i świat wali mi się na głowę. 

Wybaczcie za te gorzkie żale, ale gdzieś musiałam to z siebie wyrzucić. 

Nienawidzę  uczucia głodu po alkoholu. Aż mnie ssie. Ale nie zjem, tak dużo już schudłam Mimo, że mam ochotę na wielkiego kebaba, albo ogromny kawałek ciasta. 

piątek, 15 marca 2013

Piątek, piąteczek. Nie raduje mnie to jakoś, bo czeka mnie pracowity weekend.
Zastanawiam się tylko, dlaczego jak uczę się chemii sama to umiem, rozumiem, zadania wychodzą mi poprawnie, a diagnozę maturalną w szkolę piszę na ledwo 50 %.
Co jest? Jestem aż takim kretynem, czy co? Może powinnam w ogóle odpuścić, olać maturę i zapomnieć o jakichkolwiek porządnych studiach? Może się nie nadaje? Czemu inni mogą, a ja nie? Gdybym się nie uczyła, olewała wszystko to okej, nie miałabym pretensji. Ale wkładam w naukę tyle wysiłku a efektów praktycznie nie ma.
Zauważyłam u siebie straszne huśtawki nastrojów. W jednej chwili mam świetny humor, śmieje się, a za moment wszyscy mnie wkurzają i marzę żeby dali mi święty spokój i zostawili samą. To nie może być spowodowane zbliżającym się okresem, bo na to jeszcze za wcześnie. 

Chcę już wiosnę. Zrzucić ten zimowy płaszcz i gruby szalik, odetchnąć innym powietrzem. Zobaczyć słońce.
Pójdę dziś na basen. Tak bardzo to kocham, rozluźniam się pływając. Jednak zamiłowania z dzieciństwa zostają na całe życie ;) I przy okazji spalam zbędne kalorie :p łączę przyjemne z pożytecznym.

Dieta idzie dobrze. Nie mam nawet ochoty na nic śmieciowego. Czasem przyjdzie chęć na czekoladę albo chipsy ale wtedy patrzę na zdjęcia tych wszystkich pięknych dziewczyn, wyobrażam sobie siebie w bikini za 5 miesięcy i wszystko przechodzi :) Nie wiem tylko kiedy się zważyć. Chyba w środę przed świętami, ale nie wiem. Może szybciej?







poniedziałek, 11 marca 2013

.

Siedzę z gorącą kawą. Nie poszłam do szkoły. Nie miałam siły się ruszyć. Znowu przyszła zima, kompletnie nas zasypało, mróz. A już cieszyłam się, że zaraz zmienię ciężkie buty na trampki.
Waga z rana - 74,3 kg. :) Nieźle. Tak do świąt chciałabym zobaczyć te 70 kg. Niewiarygodne, że to się dzieje. Że naprawdę chudnę! Ktoś może powiedzieć "ee tam, nie ma się czym podniecać, nadal ważysz strasznie dużo." Owszem, ale jestem tak dumna że te 6-7 kg już za mną. Kupiłam sobie spodnie o rozmiar mniejsze i miałam dobry humor przez resztę dnia. :)

Dzisiaj urządzam sobie wagary, ale nie spędzę dnia w łóżku. Muszę ogarnąć matmę, po południu mam biologię. Wieczorem siadam do chemii. Boże, oby było warto. A co jak nie dostanę się na żadne studia? Strasznie chciałabym wyjechać do Gdańska. Kocham to miasto, strasznie mnie do niego ciągnie. Nie chce siedzieć bezczynnie rok w domu, a z drugiej strony nie chcę iść na beznadziejne studia, bo to też bez sensu.

 Jeszcze trochę. Jeszcze 2,5 miesiąca i najdłuższe wakacje w życiu! Wytrzymam. A w maju siłownia, którą mam praktycznie pod nosem i rzeźbię piękny brzuszek:) Nawet nie zależy mi na tak na tej wadze, co na pięknym brzuchu. Mogłabym nawet ważyć 100 kg, mieć płaski brzuch a całą wagę zwalić na mięśnie :P. W sierpniu jadę nad morze i chcę dumnie paradować w bikini, a nie zasłaniać się ręcznikiem jak to było do tej pory.
Odchudzanie z kimś motywuje. Wspieramy się wzajemnie gdy któraś ma gorszy dzień i tak już leci drugi miesiąc intensywnej diety.

Moim kolejnym celem jest nosić w wakacje krótkie szorty do krótkich conversów. Strasznie mi się to podoba, ale niestety moje uda były do tej pory za wielkie ;P










sobota, 2 marca 2013

Cel I

Tak długo wyczekiwany, upragniony, wymarzony cel I - OSIĄGNIĘTY :))
W końcu. Po tylu wzlotach i upadkach waga pokazała 75 kg! Dotrwałam! Teraz czuję że mogę wszystko i wiem że kolejne cele osiągnę bez problemu.
Widzę po ubraniach że chudnę. Czuje się lepiej sama ze sobą, chce mi się patrzeć na ludzi i uśmiechać się do nich. Ludzie z klasy mówią mi że schudłam. Cudownie! :)

W szkole nawał, matura coraz bliżej. Zaczynam się porządnie stresować. Tak bardzo chcę żeby już było po.
I chcę jechać na zakupy, przecież potrzebuje nowych ubrań! :)

sobota, 2 lutego 2013

byle do przodu

Witajcie Kochane :)

Co do diety - idzie super :)
W ogóle wczoraj taki dziwny dzień. Normalnie jak wstaje, jestem głodna i na śniadanie jem owsiankę, ale nie wczoraj. Kompletnie nie chciało mi się jeść.. Do szkoły też nie wzięłam porządnego śniadania tylko wafle ryżowe, a to dlatego, że w domu nie było chleba -.- . I nie byłam głodna przez cały dzień! Obiad zjadłam dla zasady.
Później ze znajomymi pojechaliśmy na miasto. Wypiłam jedno piwo, ale oni poszli na hot-doga. Ja nie tknęłam :D nawet nie miałam ochoty.
Teraz spędzam mnóstwo czasu nad książkami, ale dobrze mi idzie. Coraz lepiej rozumiem chemie, ogarniam biologię. Mam nadzieje, że matura pójdzie dobrze. Tylko o matmę się boję.

Wszyscy żyją miłością, związkami a ja jestem gdzieś obok tego. Przesiaduje nad książkami, w piątki wyruszam na miasto ze znajomymi i tak leci tydzień za tygodniem. Od ponad roku jestem sama. Trochę brakuje mi kogoś kto byłby obok. Chyba tęsknie za czymś co było.

Włosy również mają się świetnie :) Pije skrzyp i pokrzywę i widzę efekty. Polecam! Obecnie używam  olejku Khadi, włosy rosną jak szalone, pojawił się wysyp babyhair. Super! :)


Jest dobrze:)

niedziela, 27 stycznia 2013

celebruj każdą z chwil.

Tak jak szybko ferie się zaczęły tak szybko minęły.
Juro znowu szkoła i coraz ostrzejsze przygotowanie do matury.
I od jutra razem z koleżanką zaczynamy dietę i ćwiczenia. Może wspólna praca zmotywuje każdą z nas?
Muszę wstać rano zrobić sobie zdjęcie, wejść na wagę, zmierzyć się. Przeczuwam straszny poranek :D
Ale cóż...Jak nie teraz to kiedy? Nie można przerywać walki o siebie. Mimo, że jestem znów w punkcie wyjścia.
Co do jedzenia mam zamiar skupić się nie tyle na kaloryczności co na jak najmniejszym indeksie glikemicznym. I przede wszystkim zdrowo, 5 posiłków dziennie, ostatni jakoś z 3 godziny przed snem. Nie ma sensu żebym nie jadła po 18, bo np. w poniedziałki jestem w domu dopiero o 19 i zdarza mi się w tygodniu siedzieć do nocy nad książkami. Jeżeli nie jadłabym po 18, a siedziała np. do 2 to nie skupiłabym się na nauce, a prawdopodobieństwo napadu i pożarcia wszystkiego co znajdę w lodówce jest ogromne.
Ćwiczenia - zaczynam 30 dni z Jillian Michaels. 3 levele po 10 dni każdy. Zobaczymy :) Moim celem jest wypracowanie pięknego brzucha.
Ważenie jutro, następne za miesiąc.
 

Teraz czeka na mnie jeszcze chemia.

No i co byle do przodu i byle do wiosny :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nieważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz.

Czy nowy wygląd bloga oznacza powrót? Nie wiem, lepiej tego tak nie odbierać. Nie nazywam tego wielkim powrotem, nowym początkiem. Potraktujmy ten wpis jako nowy post po długiej przerwie.
Faktem jest, że regularne pisanie na blogu pomaga mi w utrzymaniu porządku ze sobą, motywuje do pracy i daje większego kopa. Ale czy po takiej przerwie i nieobecności na Waszych blogach ktoś jeszcze tu zagląda i czyta te moje wypociny?
Chęć bycia perfekcyjną siedzi we mnie ciągle. Dlaczego? Bo mam to w głowie, czy może dlatego, że jestem kobietą i patrząc na stereotypy my ciągle się odchudzamy i obiecujemy sobie, że teraz to już ten prawdziwy, ostatni raz. Nie poddamy się  i w końcu doprowadzimy swoje ciało do wymarzonego wyglądu. Tylko co to znaczy ten "wymarzony wygląd"? Nie jest tak że im więcej dostajemy tym więcej chcemy? Czy ta wędrówka ma gdzieś swój koniec?
Blog postaram się prowadzić w sposób modowo-urodowy. Moda zawsze była moją pasją, uroda także. O odchudzaniu i odżywaniu oczywiście też będzie mowa.

Zaczyna się drugi tydzień ferii. Obiecałam sobie, że nadrobię biologię i chemię i jestem z siebie zadowolona. Pierwszy tydzień siedziałam nad biologią, teraz zaczynam maraton z chemią. Jestem dumna, że zmobilizowałam się do wstawania z łóżka i siadania do książek zamiast do komputera.

Ostatnio po wieczorze w pubie, poszliśmy na żarcie, czego nienawidzę, ale oczywiście zjadłam bo jakby inaczej. Zatrułam się. Cały następny dzień wymiotowanie. Mało to romantyczne, aczkolwiek ma swoje plusy, bo teraz jak patrzę na fast-foody to mi niedobrze i wcale nie mam ochoty na takie jedzenie.