poniedziałek, 26 listopada 2012

nie wiem co się ze mną dzieje.

Nie, nie zapomniałam o Was. Nie ma opcji.
Po prostu nie mam czasu teraz na nic. Nawet na głupie posprzątanie biurka.
Wszędzie książki, wszędzie notatki, niedługo zapomnę jak wygląda mój pokój w stanie "normalnym". Matura, matura, na każdym kroku to słyszę. A zamiast coraz intensywniej się uczyć, coraz mniej mi się chce. Przez pogodę? Porę roku? Brak motywacji? Czy zwykłe lenistwo?  Pisanie biologii i chemii na poziomie rozszerzonym to samobójstwo. Nie wiem czy jestem tak głupia, tak bardzo się do tego nie nadaję?
Widzę siebie, jak witam nowe życie, w Gdańsku, na Uniwersytecie Medycznym. O Boże ...

Co się dzieje z ludźmi? Z tymi bliskimi, którzy nagle stają się tak obcy. To my się zmieniłyśmy czy on? Przyjdzie koniec roku w kwietniu, matura w maju i koniec. Kontakt się urwie.

Nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio. Jedyne co mi się chce to wyć. Wejść pod kołdrę i nigdy z niej nie wyleźć.

Waga? Nie wiem, na oko jakieś 300 kg.

poniedziałek, 1 października 2012

czasem trzeba się zgubić, aby się odnaleźć

Październik rozpoczynam z wagą 76,3 kg i masą nowych postanowień.
Waga - cóż mogłaby być niższa, ale ważne, że nadal spada. Przez pierwsze tygodnie diety był taki duży spadek no bo wiadomo - na początku schodzi woda. Ale nie przestanę, nie po to zaczęłam znów, żeby teraz przerwać.

A październikowe postanowienia? Przedstawiają się następująco :

*wstaje rano, bez marudzenia. Żebym później nie latała jak głupia, w panice i złości, że spóźnię się na autobus.
*uczę się biologii i chemii. Na resztę leje, inaczej się nie da. Nie mogę dać się zwariować. Teraz najważniejsze są przedmioty maturalne. Reszta się nie liczy. 
*trzymam dietę - z tym nie będzie problemu :)
*koniecznie i obowiązkowo pamiętam o zrobieniu sobie śniadania do szkoły, żebym nie była zmuszona kupować tych bułek w szkole - które fakt, są dobre, ale mają za dużo sosu kanapkowego .
*basen, rower, jakakolwiek aktywność. Tak z 3-4 razy w tygodniu bym chciała.Przy dużym nawale nauki chociaż 1-2 razy w weekend. 

Tak bardzo zdrowe jedzenie weszło mi w krew. Teraz, jak zjem obiad bez dodatku jakichkolwiek warzyw, mój organizm się buntuje. Jest mi niedobrze i źle się czuje.
Jak czasem patrze w szkole co jedzą moi znajomi to jestem w ciężkim szoku. Same jasne bułki, obsmarowane masłem, kilogramy żółtego sera, gazowane słodkie napoje, drożdżówki, batony.Na obiad kebab, pizza. Mogłabym tak wyliczać w nieskończoność.Niesamowite jest to, że sama też tak kiedyś jadłam! Po powrocie ze szkoły potrafiłam oprócz obiadu zjeść jeszcze paczkę chipsów, czekoladę. Nie mówię, że już nigdy w życiu nie zjem kebaba, batona czy pizzy. Nie dajmy się zwariować. Ale będzie to najwyżej 1-2 razy w miesiącu, a nie raz na tydzień.
Sama jestem sobie winna, za doprowadzenie się do takiej wagi. Nikt we mnie na siłę nie pchał. Pozwoliłam sobie na tyle, to teraz mam. Ta ilość sadła to tylko moja wina - nikogo innego. I to ja muszę pracować, żeby się teraz tego pozbyć. Nikt za mnie nie schudnie.
Śmieszą i przerażają jednocześnie mnie dziewczyny, które zafascynowane odchudzaniem zakładają blogi, mianując się MOTYLKAMI. Planują od razu na dzień dobry tygodniową głodówkę, twierdzą że nie będą jadły, że jedzenie to zło.Chcą być PRO ANA, Ana ich przyjaciółka. Po czym po tygodniu słuch o nich na blogu zanika. Motywacja wygasła? Na motylki, na anoreksje jest jakaś moda? Tak jak na EMO kiedyś, Paktofonikę od niedawna tak teraz na anoreksję? Przecież to straszna choroba. I o co w tym wszystkim chodzi? O pokazanie się? O modę?








P.S. Kocham zapach deszczu. 

środa, 26 września 2012

środa.

Wczoraj nie poszłam do szkoły - nie mogłam się zwlec z łóżka. Nie opuściłam żadnych ważnych lekcji, więc w sumie na lajcie.
Za to dziś siedzę zakopana w książkach po uszy. Znalazłam teraz chwilę na napisanie notki. ;p
Dieta idzie dobrze. Wczoraj byłam na basenie. Nie rozumiem ludzi, przychodzą, płacą 6zł albo 9zł i przez 45 minut tylko stoją i się moczą. No i jaki w tym sens? Tak to można też w wannie, w domu, za darmo. I tylko przeszkadzają innym. Ja nie mówię, że każdy ma tam śmigać jak zawodowiec, ale chodzić po dnie, albo stać przy murku całą godzinę? Najlepsze są panie które przychodzą w pełnym makijażu, długich kolczykach sobie postać bo one "nie chcą zamaczać głowy." Mózg na ścianie.
Muszę się pilnować i pamiętać zawsze, żeby zrobić sobie śniadanie do szkoły. W naszym sklepiku - fakt są ciemne bułki z sałatą, ogórkiem, szynką z kurczaka ale do tego dowalony jest jeszcze sos kanapkowy na bazie majonezu :/ Morze niepotrzebnych kalorii. A jak nie zjem nic w szkole, to później jem głupoty w domu.
Muszę znaleźć jakieś ćwiczenia na mięśnie brzucha, myślicie, że samo regularne robienie brzuszków wystarczy? Jak już się pozbywam tego obrzydliwego tłuszczu to chyba wypadałoby coś tam wyrzeźbić :P.
W końcu przyjęli mój wniosek o prawo jazdy. Grzebali się z tym strasznie! Tydzień i będę miała dokumencik w ręku! :)



poniedziałek, 24 września 2012

poniedziałek.

Dzisiejsze ważenie - 76,8 kg. Czyli niecały kilogram mniej. Haha, nie jest to już 2kg, ale najważniejsze, że nadal waga spada. Nie spodziewałam się w sumie dużego spadku. To był taki zalatany tydzień, nie było czasu myśleć o porządnych posiłkach, jeszcze ta pizza w czwartek. No nic, przecież nie odpuszczę :)  Już dziś byłam na rowerze i trwam w diecie dalej :). Uwielbiam rano czuć płaski brzuch, ludzie zaczynają mówić mi, że schudłam. Nawet chłopacy!
Zaczyna robić się zimno - w sumie dobrze, wolę to niż upał i pocenie się jak świnia. A jak będzie brzydka pogoda to będę się więcej uczyć, bo słońce nie będzie kusiło.
Dziś tak dobrze mi się spało ... Jak nigdy.
Zaraz idę po czerwoną herbatę, usiądę w bluzie, dresie i zacznę się uczyć. Oby to dało jakieś efekty.
Trzymajcie się Kochane! :) Chudnijcie. :)




piątek, 21 września 2012

piątek.

Witajcie Kochane :)

Dzisiejszy dzień kiepski. W szkole straszny nawał nauki, sprawdzianów. Wszystko wpisali na jeden dzień i to w dodatku na piątek. Nienawidzę mieć tyle nauki z różnych przedmiotów bo ostatecznie nie przygotuje się dobrze na żaden. Wolę skupić się na jednym, porządnie. Jeszcze dobiła mnie chemia. Mamy w szkole chodzić na dodatkową godzinę, dla maturzystów z czego przez 40 min piszemy kartkówkę. I jaki to ma sens? Co to za przygotowanie? 40 minutowa kartkówka a później przez pozostałe 5 min co? Sama będę musiała się zabrać za powtórki. W sumie wiadomo - nikt za mnie się nie nauczy, ale myślałam, że jakoś inaczej to będzie wszystko wyglądać.
Dobry humor utrzymuje mi się tylko z jednego powodu- idę dziś ze znajomymi na premierę "Jesteś Bogiem." Tak długo czekałam na ten film! Boję się tylko nagłej "mody na Paktofonikę" Wszystkich "niby-fanów" którzy jedyne co wiedzą o Magiku to to, że skoczył z okna, a z kawałków Paktofoniki znają tylko "Jestem Bogiem." Aaa tam, ważne, że ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że długo czekałam na ten film i w końcu się doczekałam.
Wczoraj zgrzeszyłam. Byłam z siostrą na pizzy. Nie zjadłam dużo 1,5 kawałka i w miarę wcześnie. Ale był ważny powód. Zdałam prawko! :)) Wiem, że pizza to nie był trafny wybór, ale jestem tylko człowiekiem i radość wzięła górę :p. Ale dziś powrót na dietę, rower, jutro basen, więc myślę, że ten jednorazowy wybryk  nie zaszkodził aż tak:)

Lecę pod prysznic, ogarnąć siebie, pokój i czeka mnie wspaniały wieczór!
Trzymajcie się ciepło Kochane! :) ;*


Dziękuje Wam za wsparcie, komentarze, słowa otuchy i za to, że jesteście :)




 ona jest cudowna:) marzę o takiej figurze. Może piersi chciałabym zachować trochę większe, ale brzuch! ♥

poniedziałek, 17 września 2012

wszystko ma swoje priorytety, niestety.

Dzisiaj o 7:00 rano moja waga wynosiła 77,4! :) Kolejne 2kg zgubione. Jestem w szoku bo spodziewałam się maksymalnie kilograma mniej. Ta czerwona herbata chyba czyni cuda :p

Zbliża się drugi egzamin na prawo jazdy. Coraz bardziej się boje, stresuje. Wiem, że umiem jeździć, ale WORD w moim mieście to jakaś porażka. Jest podobno najgorszy w całym województwie, a zdawalność wynosi 24% ...
Mam dziś chwilę wolnego, biorę się za sprzątanie. W tygodniu mam mało czasu na jakąś aktywność fizyczną, więc te porządki pozwolą mi pospalać chociaż trochę zbędnych kalorii. Wpada dziś do mnie przyjaciółka. Ciesze się bo tak rzadko się widzimy odkąd ma chłopaka. Czuję, że po mału ją tracę. Nie ma już tego co kiedyś, na każdym wyjściu wspólnym jest z NIM. Lubię jej chłopaka, bardzo, to świetny facet, ale brakuje mi jej, tego co było. Ja mam wrażenie, że gniję gdzieś w świecie między nauką a odchudzaniem. Chciałabym mieć kogoś, czuć, że nie jestem sama, a z drugiej strony na myśl o związku chce mi się rzygać.
Mam jakiś uraz bo B., chyba. Pamiętam jak mnie skrzywdził, jak nazwał kurwą tylko dlatego, że chciałam iść na 18 koleżanki. Przez niego i przez K., gdzieś w głowie zalęgło mi się przekonanie, że faceci to gnoje i trafiam na samych dupków. Paranoja.



niedziela, 16 września 2012

.

Jutro kolejne ważenie. Szybko mi zleciał ten tydzień. Dietę trzymam nadal i nie mam z tym problemów. Weszło mi w nawyk zdrowe odżywanie. Nawet nie mam ochoty na żadne fast foody. Po raz kolejny stwierdzam, że warto postawić na zdrową dietę. Kiedyś, kiedy byłam na etapie głodówek, cały czas myślałam o jedzeniu, co bym zjadła na co mam ochotę i to mnie zabijało. Zawsze kończyło się napadem. A teraz kiedy w końcu wiem, że jedzenie nie jest moim wrogiem, zaczynam czerpać przyjemność ze zdrowej diety i zgubionych kilogramów. Coraz mniej czasu mam na ćwiczenia, bo zaczyna zasypywać mnie nauka. Ale chociaż jakaś aktywność w tygodniu. Chociaż raz rower, basen. Staram się nie odpuszczać.
W czwartek wyprawiałam ze znajomymi 18 w klubie. Tak bardzo chciałam do tego czasu ważyć chociaż te 70kg. Nie udało się. Ale mimo to, wszyscy mówili mi że świetnie wyglądam a ja czułam się sama ze sobą zajebiście. Zmiana podejścia cholernie pomaga. Jak zaczynałam uważałam, że jedzenie to wróg i należy go unikać. Na siebie patrzyłam z ogromnym obrzydzeniem. Fakt, nadal nie lubię swojego brzucha, ud , wstrętnych fałd tłuszczu, ale nie jest to ta sama nienawiść co kiedyś. Patrzę na siebie z jakąś większą akceptacją i cieszę się z każdego zgubionego kilograma.
W zeszłym tygodniu miałyśmy z siostrą ogromną ochotę na gyros własnej roboty. Obie się odchudzamy i przeraził nas ten majonez. Zamiast niego użyłyśmy jogurtu naturalnego i wyszło zajebiście! Nawet lepsze od normalnego. Bardzo Wam polecam :) I unikajcie też dużej ilości kukurydzy, bo ona też niestety kaloryczna :/
Znalazłam chwilę, żeby wyskrobać notkę, ale Wasze blogi odwiedzę wieczorkiem, teraz muszę wrócić do książek, bo na 20 śmigam na basen.
Trzymajcie się Kochane :)





poniedziałek, 10 września 2012

sukces! :)

Jest cudownie. Wchodzę dziś rano na wagę, a tam 79.3 kg! 2kg w tydzień! I to bez żadnych głodówek, tylko przy zdrowym jedzeniu, ćwiczeniach :) Oby tak dalej! :) Żeby tylko teraz nie przerwać ... Nie poddać się. Toczę walkę sama ze sobą, bo mam okres :/ czuje się jak napompowany balon, chce mi się jeść i w ogóle masakra. Ale nie odpuszczę.

Ostatnio bardzo dobrze mi się śpi. Jak nigdy. Wysypiam się, mimo że mam na rano do szkoły. Ogólnie lepiej się czuje, wszystko zaczynam ogarniać, szkołę, siebie. Nawet utrzymuje głupi porządek w pokoju. Niesamowite...Jak nie ja.

Notka krótka, bo w sumie zależało mi najbardziej na tym, żeby pochwalić się Wam zgubionymi kilogramami :)

Chudnijcie Kochane! :)

sobota, 8 września 2012

:)

Witam Kochane :)
Wszystko idzie świetnie. Trzymam dietę i nawet nie mam ochoty jej przerywać. Żadnych napadów, oszukiwania. Odkryłam, że muszę zawsze dużo zjeść na śniadanie. Nie jakiegoś śmieciowego jedzenia - wiadomo, ale jem dużo błonnika (polecam Wam płatki frutina, mają go dosyć sporo), jakieś wafle ryżowe, do szkoły biorę ze dwie razowe kanapki z sałatą, szynką z indyka, ogórkiem. Później wracam do domu, jem lekki obiad, mimo, że nie jestem głodna ale chronię się przed wieczornymi napadami i na luzie daje radę nie jeść po 18. Weszło mi w nawyk picie dużych ilości wody- zawsze na biurku stoi 1,5 litrowa butelka. Przerzuciłam się na czerwoną herbatę. Gdzieś wyczytałam, że wspomaga spalanie tłuszczu. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie :) Przymierzyłam dziś sukienkę na swoją 18. Mój brzuch wydał mi się jakiś bardziej płaski niż normalnie. Ogólnie czuję się lepiej. W poniedziałek ważenie, mam nadzieję, że zobaczę chociaż ten kilogram mniej. Nie liczę kalorii, ale tak na oko zjadam 800-1000 na dzień. I nie chodzę głodna. Już dość Wam narzekałam jaka jestem beznadziejna. Teraz czas na sukcesy :)

Pierwszy tydzień szkoły a ja już mam dość. Nie ma lekcji żebym nie usłyszała - matura. Piszę maturę rozszerzoną z biologii i chemii. Rzuciłam się na głęboką wodę, ale no cóż. Jak się mam zamiar tego podjąć, to porządnie.


Chudnijcie, Kochane! ♥












edit.
Czuję nadchodzący okres... Mam brzuch jak balon i mam ochotę zeżreć wszystko co wpadnie mi w ręce. Jeszcze się nie złamałam. I nie złamię. Nie,nie,nie,nie. Nie ma opcji. Cholera. 

wtorek, 4 września 2012

Po mału wracam.

Pozytywnie. Zrezygnowałam ze Skinny Girl, bo wieczorem ledwo powstrzymywałam się od napadów, miałam zły humor. Chyba narzuciłam za duży rygor. Nie powrócę do aż takiego opanowania z dnia na dzień. Postanowiłam skreślić z jadłospisu słodycze, fast foody, ser żółty, wieprzowinę, wołowinę, pieczywo, biały makaron, czarną herbatę, ziemniaki.  Jem dużo błonnika, nie jem po 18 i dużo piję. Jem posiłki na małych talerzach.  Może nie schudnę 4 kg na tydzień, ale nie ma sensu się głodzić. Później kilogramy wrócą i to ze zdwojoną siłą. Chyba wolę chudnąć trochę wolniej, a skuteczniej.

Mam w głowie liczenie kalorii, obsesję na punkcie swojego okropnego, grubego cielska, godzinami siedzę na "chude jest piękne" i wiem, że za każdym razem jak nawalę to i tak wrócę do odchudzania, bo to po prostu we mnie jest i zawsze będzie. Ale nie jestem "pro ana" i nigdy nie będę.

Powrót do szkoły. Z jednej strony dobrze mi zrobił, mam zajęty czas i nie opycham się śmieciowym jedzeniem. Jest plus.

Znalazłam ostatnio swoje stare spodnie jakoś z początku gimnazjum. Pamiętam, że mieściłam się w nie jeszcze w pierwszej liceum. Później pojawił się K, narobił mi bałaganu w głowie, złamał serce, ciężko go odchorowałam, przytyłam. Teraz nie mogę się dopiąć, ledwo przeciskam przez nie biodra. Ale schudnę i wcisnę się w te cholerne spodnie. Obiecuje sobie i Wam : ) I jak to się stanie to z tej radości zrobię zdjęcie i Wam pokażę ;p.

A dziś czas na kolejne zdjęcie pt. "motywacyjne." Czyli fotka mojego grubego cielska w bieliźnie przed lustrem.

Jeszcze raz strasznie dziękuje Wam za wsparcie. Jesteście Kochane! ♥ I wybaczcie, że Wam nie odpisałam na komentarze. Zalatana byłam, załatwiałam kolejny egzamin na prawko, jazdy, kursy maturalne, książki, zakupy wszystko. Właśnie lecę to nadrobić :)
Chudnijcie :) !

niedziela, 2 września 2012

Wraca kontrola.

Zaczynam znów wszystko kontrolować, powróciło przyjemne ssanie w żołądku i liczenie kalorii. W końcu.
Oby teraz było coraz lepiej. 2 dzień Skinny Girl. Ogólnie trzymam się, mam nadzieję, że będzie lepiej i wytrwam do końca. Skinny girl przez 3 tygodnie, później ABC.
100 % motywacji, bez marudzenia, gorszych dni, wykręcania się i usprawiedliwiania się przed samą sobą.
Muszę zgrabnie ukrywać dietę przed koleżankami. Nie idzie się przy nich wykręcić od żarcia jakiś gówien, zawsze namawiają, marudzą. Nie przyznam się im na jakiej jestem diecie, bo nie dadzą mi żyć.
Dziś impreza, 18 w klubie. Co ja mam wypić żeby miało jak najmniej kalorii? o.O Najchętniej nie piłabym nic, ale to będzie podejrzane.

Dziękuje Wam Kochane za wsparcie. Tak bardzo mnie to motywuje.! <3




piątek, 31 sierpnia 2012

Znowu od nowa.

Znowu zaczynam od nowa...
Od jutra zaczynam dietę Skinny girl. Chciałam ABC, ale skinny girl jest trochę mniej rygorystyczna. Chyba lepsza na początek. Wejdę na wagę, zobaczę do jakiego stanu się doprowadziłam.
Czuję się beznadziejnie. Nikomu nie potrzebna, słaba, głupia. Nic mi się nie udaje. Oblałam prawko, przez głupiego egzaminatora, nie miałam żadnych błędów, więc zabrał mnie na parking i kazał zaparkować w miejscu gdzie zmieściłabym się jedynie chyba hulajnogą. Jeszcze droga dziurawa, kompletnie nie mogłam wykręcić.
Ostatni rok liceum, matura. Przeraża mnie to. Mam wrażenie, że z niczym sobie nie poradzę. Wszystkim w okół się układa tylko nie mi. Moja przyjaciółka ułożyła sobie w miłości, ma wspaniałego chłopaka, moja druga przyjaciółka zdała prawko. A ja jestem. Wiecznie sama, głupia i gruba. Do niczego się nie nadaje. Takie mam odczucie i za nic nie mogę się tego pozbyć.



piątek, 24 sierpnia 2012

Nienawidzę siebie.

Upadłam. Upadłam nisko. Było tak dobrze, a ja zjebałam. Znowu. Wróciłam do 80 kg. A przecież było już 77! Jak mogłam sobie na to pozwolić? Czemu? Jakim cudem?
Popadanie ze skrajności w skrajność. Przecież to chore. Mimo, że nie było mnie na blogu, regularnie odwiedzałam Wasze. Gdzieś głęboko we mnie i tak to siedzi. Nie potrafię jeść normalnie. Mam w głowie zakodowane liczenie kalorii, jem, a w myśli wyzywam siebie od grubych świń. Albo pożeram wszystko co mi wpadnie w ręce, albo obsesyjnie ograniczam ilość jedzenia. Wiem, że tego się już nie pozbędę. To gdzieś we mnie jest i zostanie. Jak raz wdepnie się w to gówno to nie ma odwrotu. Wracam? Nie wiem, chyba. Blog daje mi jakąś taką motywacje. Czytając Wasze się podbudowuje. Trzeba się ogarnąć. Wszystkie plany chuj strzelił, może teraz się uda? Ale ile razy jeszcze upadnę? I ile razy będę się podnosić? Kiedy osiągnę cel?
Potrzebuje siły i wytrwałości. Proszę ...




Jeżeli komuś się nudzi niech wpisze sobie na fejsie "Chude jest piękne." Kilogramy thinspiracji ...

niedziela, 3 czerwca 2012

.

Dzisiejszy dzień praktycznie cały na płynach. Potrzebowałam tego, wczoraj wepchnęłam w siebie jasną bułkę i musiałam jakoś się "oczyścić".  Zjadłam dziś jajko, dwa jabłka a reszta to płyny. Herbaty, woda i 2 koktajle z truskawek. Ostatnio nie liczę aż tak dokładnie kalorii. Wiem co mi wolno a co nie, nie jem po 18, ruszam się. Mam zaległości w ćwiczeniach, nie miałam ostatnio czasu na rower ani basen. Nauka, jazdy, to zajmuje mi prawie cały wolny czas. Stwierdziłam ostatnio, że uwielbiam jeździć samochodem. Mój instruktor jest świetny i te dwie godziny, które spędzam za kółkiem są wielką przyjemnością. Obym tylko zdała. Wczoraj udało mi się zrobić łuk bez większych problemów :)

Kolor w moim pokoju wyszedł świetny. Taki "z pierdolnięciem" :D strasznie mi się podoba. Zamówiłam już sobie plakat z motywem Nowego Jorku. W antyramach zamierzam poukładać zdjęcia. Nie mogę doczekać się ostatecznego efektu :)

Pogoda jest tragiczna, taka dobijająca. Czerwiec a muszę biegać w kurtce. I teraz pada... Za  9 dni 18 urodziny. Nie wierzę ... Chyba czas się przejść i zrobić zdjęcie do dowodu ;p
Nie jechałam na komunie młodego, rodzice wrócili i przywieźli chyba z 5 kawałków różnego rodzaju ciasta ... Umręę... ale nie dam się, za dużo już osiągnęłam.

...a jutro w końcu wejdę na wagę <3

Chudnijcie! ♥




czwartek, 31 maja 2012

czwartek

Kiepski dzień mam dzisiaj. Nie chciało mi się w ogóle ruszyć z łóżka. Dwa dni nie było mnie w szkole, dziś poszłam i już na dzień dobry wszyscy mnie wkurzali. Dostałam 1 z chemii. Nie mam pojęcia jakim cudem, wydawało mi się, że dobrze poszedł mi sprawdzian. No nic..., trzeba będzie poprawić.
We wtorek miałam jazdę, strasznie mi się podobało :) Jeszcze nie czuję się pewnie za kierownicą, nie do końca panuje nad wszystkim, ale mam super instruktora i mam nadzieję że te 28 godzin, które mi jeszcze zostało wyjeżdżę z przyjemnością ;) Pan J., nawet mnie pochwalił, że jak na pierwszy raz to dobrze sobie radzę i od razu pojechaliśmy na miasto. Strach był, ale bardziej się rajcowałam niż bałam.
Nie jadę w niedziele na komunie, nie ogarnę się z nauką później. Może to nawet lepiej, nie szczególnie mi się chciało.
Jutro malowanie w pokoju. Jestem ciekawa jaki wyjdzie kolor. Farba nazywa się "soczysty grejpfrut" :D
Najważniejsze że dieta idzie mi dobrze :) Czekam na wagę, bo nie wytrzymam. Mama obiecała, że mi kupi :)
Karotko! Dużo siły Kochana ! ;* wracaj szybko !



niedziela, 27 maja 2012

niedziela.

Tralalala, nie chcę mi się uczyć. Rzygam biologią. Jakiś tydzień temu, miałam zapał do nauki, poprawiałam matmę, ze wszystkiego byłam przygotowana. Teraz jak już jestem na czysto i mam pewność że zdaje, zaczęłam sobie olewać. Jakoś opadły mi skrzydła. Im bliżej końca roku tym bardziej mi się nie chce.
Nie mam wagi. Oszaleję. Dietę trzymam, rowerek zaliczony. Chcę pozbyć się tego okropnego brzucha. Macie jakieś konkretne sposoby? Czy to kwestia trzymania diety?

We wtorek pierwsza jazdaaa...
Nie pal tych fajek, Emily!

sobota, 26 maja 2012

don't give up.

Wczoraj miał być wielki dzień ważenia, ale przez durny remont, waga uległa zniszczeniu. Koszmaar! Potrzebuje nowej, nie mam pojęcia kiedy kupię,oby jak najszybciej.
I tak wiem, że nie ważę tak mało jak sobie założyłam. W ciągu tego miesiąca miałam napad i tym wszystko zniszczyłam. Ale wstaje po raz kolejny, otrzepuję się i idę dalej. Wyznaczyłam sobie cele, do których za wszelką cenę dążę. Najważniejsze to podnieść się po porażce.

Najważniejsze daty dla mnie teraz :
3.06 - komunia młodego. w co ja się ubiorę, żeby ukryć sadło?
12. 06 - moje 18 urodziny.
29.06 - koniec roku szkolnego i jednocześnie moja rodzinna 18 w restauracji na której MUSZĘ dobrze wyglądać. 
4.08 - wyjazd nad morze ze znajomymi. Świetna figura obowiązkowo. 
13.09 - moja 18 w klubie. Chcę aby wszystkim kopara opadła z wrażenia. 

Poprawiłam matmę - jestem na czysto, witamy w 3 klasie.
Tak bardzo marzą mi się dżinsowe szorty, ale jak je przymierzam i patrzę na swoje nogi to chce mi się płakać. Niedługo będę musiała kupić bikini ... Padnę pewnie na zawał.
Kompletne skasowałam z menu pieczywo. Jem mnóstwo wafli ryżowych.
Muszę częściej pisać, bo jak jestem na blogu regularnie to lepiej idzie mi dieta :) Dzięki Wam ;) Od końca czerwca kupuję z siostrą karnet na siłownię. Najbardziej zależy mi na pozbyciu się brzucha. Chcę mieć taki śliczny, płaski. Powinnam sobie zrobić zdjęcie i porównać z tym z kwietnia ...



Dziękuje że jesteście. <3 













niedziela, 13 maja 2012

błędne koło.

Nie potrafię jeść normalnie. Albo wpierdalam wszystko jak leci, albo nie jem nic. Gdzieś się pogubiłam. To błędne koło, ale nie umiem go przerwać.
Nie umiem zjeść czegoś "tak o", nie myśląc ile to ma kalorii i jaka będę gruba. Po nażarciu się mam wyrzuty sumienia i w efekcie głodzę się. Chore ...
Cały weekend w książkach. Obym tyko poprawiła matmę we wtorek...

Ostatnie zajęcia z teorii i zaczynam jazdy :) Boje się strasznie, bo jestem kompletnie zielona jeśli chodzi o prowadzenie samochodu, ale już nie mogę się doczekać :)


OGARNIJ SIĘ EMILY. 



środa, 9 maja 2012

środa.

Don't you know, that  I would die for perfection ? 

Dużo ćwiczę ostatnio. Wczoraj rower i brzuszki, dzisiaj rower i basen. Trzymam się z kaloriami, ale Karotko masz rację. Powinnam chyba trochę zwiększyć limit. Jutro głodówka a od piątku podwyższam do 500-600. Wolę zjeść więcej niż mieć napad, pożreć wszystko i zaczynać od nowa znowu.
Moim priorytetem jest pozbyć się tych fałd na brzuchu. To dla mnie najważniejsze. Kumpela powiedziała mi dziś, że schudłam. Ja nadal czuje się jak tłusta świnia.
Do końca tego tygodnia, cały weekend i następny tydzień siedzę przy książkach ... . Najważniejsza jest dla mnie matma, obym poprawiła, obym zdała. Oprócz tego polski, biologia, chemia, historia i ten cholerny niemiecki. Biola, chemia - moje przedmioty profilowe, priorytetowe a rzygam na samą myśl.
Kusi mnie waga, chciałabym się przekonać czy rzeczywiście coś mi ubyło, ale nie. Postanowiłam, że wejdę na nią 25 więc poczekam.
Jutro wolne. Planuje wstać rano, pójść pobiegać, przejechać się do plusa, żeby zrobili mi coś z tym cholernym netem w telefonie i siadam do nauki.
Piszę z B., mimo, że nic nie chcę. Sam się dopominał o kontakt. Zerwał ze swoją dziewczyną, chce do mnie wrócić. Ja nie chcę. On chce się przyjaźnić, ale co to za przyjaciel, który wypisuje mi w SMS'ach jak tęskni za mną, wspólnymi chwilami, że ze mną było mu najlepiej etc. Nie wierzę, że był wobec mnie taki uczciwy. Gdzieś w kościach czuje, że nie wiem wszystkiego. I zakończyłam ten rozdział.


Dobra, wracam do notatek z historii ...



poniedziałek, 7 maja 2012

wygrana :)

Haaa, dałam radę ! :) Wytrzymałam cały dzień na głodówce. Nawet nie było tak źle jak się spodziewałam, miałam chwile słabości, gdy rodzice wrócili z zakupów i kazali mi wszystko rozpakować i powkładać do lodówki. Myślałam, że umrę, ale nie dałam się i nie wzięłam ani kęsa niczego. Jedyne moje dzisiejsze kalorie to szklanka soku jabłkowego - 84 kcal. Jestem z siebie taka dumna :)
Ruszyłam w końcu z nauką. Zaczęłam uczyć się biologii i muszę skończyć prezentacje z łaciny. Nawet ogarnęłam, swoją codzienną trasę rowerową :)
Czuje się wielka i gruba po tej majówce, więc mam w planach znacznie obniżyć ilość spożywanych kalorii dziennie. Do 200-300. Dosyć to drastyczne, ale potrzebuje tego, bo źle się czuje sama ze sobą. A do ważenia już coraz bliżej ...









niedziela, 6 maja 2012

majówka.

Dzisiaj tak naprawdę ostatni dzień majówki. Co prawda mam jeszcze tydzień wolnego, ale taki niepełny - w środę szkoła, w piątek szkoła. I od jutra muszę zacząć się uczyć, bo nie ogarnę tych wszystkich sprawdzianów i zaliczeń. Obym tylko nie miała problemów z matmą.
Nie chcę wiedzieć ile pieniędzy przepiłam przez te parę dni. Albo ile kalorii wypiłam ; o
Ledwo w zeszły piątek rozpoczęło się wolne to już w sobotę jechałam na kacu na prawko. Później zewsząd zaproszenia na ognisko, grilla, do pubu.
Jutro rano wstaję biegać, posprzątam mieszkanie i siadam do książek. Wieczorem po chemii, rower o ile pogoda pozwoli. I planuję na jutro głodówkę. W sumie nie powinnam bo to ryzykowne, ale muszę jakoś się "oczyścić" po tym tygodniu i nie żreć jak świnia.
Czuje się ogromna, wielka i tłusta. Mimo, że byłam na basenie czuję się jak wielki tłuścioch.
Nie jedz tyle GRUBASIE ! 


tłusta Emily. TŁUSTA TŁUSTA TŁUSTA ! 









czwartek, 3 maja 2012

Przeprowadzka.

Mimo, że bardzo się starałam, straciłam całkowicie cierpliwość do onetu. Poszłam w Wasze ślady i przeniosłam bloga tutaj.
Jeżeli którejś z Wam brakuje w linkach to z góry przepraszam i upominajcie się w komentarzach ! Musiałam coś przeoczyć, na pewno nie pominęłam Was celowo :) .

Obudziłam się dziś o 6 i ku swojemu zdziwieniu nie mogę już spać. Mogłabym zrobić coś pożytecznego i np. pójść pobiegać, albo chociaż wziąć psa na spacer.
Dieta jakoś weszła mi w nawyk. Nie muszę na siebie super uważać i się pilnować z jedzeniem. Mam już zakodowane co mi wolno a co nie i po prostu nie tykam się rzeczy zakazanych. Ćwiczę. Codziennie albo co drugi dzień staram się chociaż głupie 20 minut poćwiczyć. Wczoraj nie byłam na rowerze i trochę jestem zła, ale na pewno pójdę dzisiaj.
Od poniedziałku czeka mnie nauka i to sporo. Muszę poprawić matmę, gerę, napisać biologię. Wytrwać jeszcze miesiąc. Miesiąc i wakacje a ja nadal jestem taka gruba ! Boże, czy zdążę?
Boje się 25 maja. Boję się, że waga pokaże jakiś marny kilogram mniej, albo będzie tyle samo.
ahm ... teraz to zachciało mi się spać.