Padam... Dzień w pracy. 7 godzin przy piecyku z zapiekankami przy 35 stopniowym upale. Jestem wypompowana z mocy...
Nienawidzę upałów. Nie znoszę, nie cierpię, fuj! Jedynym plusem jest to, że dużo wody piję i mało jem, bo w ogóle nie jestem głodna. Najchętniej nie wychodziłabym spod prysznica.
W sobotę wyjazd nad morze. Czyli zaczyna się podświadome zaostrzanie diety.
Nie mam nawet siły na dłuższą notkę ...
Dobranoc, Kochane!
Skoro mało jesz to dobrze, że jest ciepło :)
OdpowiedzUsuńOby taka pogoda była od soboty! Udanego wyjazdu :)
bardzo dobrze że pracujesz, nie dość że to sprzyja Twojej diecie to jeszcze sobie trochę zarobisz :) podziwiam że zaszłaś już tak daleko z dietą!
OdpowiedzUsuńTrzymam za ciebie kciuki! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://proana-and-me.blogspot.com/
Praca zawsze odciąga od jedzenia, jeszcze te upały tez sprzyjają temu , że apetyt jest mniejszy, jednak rpacowac przy piecykach naprawdę współczuje skwar musi byc okropny, ale daz sobię radę, jesteś silna :)
OdpowiedzUsuń